2020-02-10, Czytaj ze mną
30 stycznia 2010 r. z okazji Dnia Pamięci i Pojednania odbyła się promocja książki „Max Bahr. Społecznik, polityk i przedsiębiorca. Wspomnienia z lat 1948-1926”, którą opublikowała Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.
Główną jej część stanowi tłumaczenie wydanej w 1926 r. książki Maxa Bahra pt. „Praca pewnego niemieckiego obywatela na polu gospodarki i polityki. Wspomnienia i doświadczenia z lat 1949-1926”. Dopełnia je obszerny wstęp autorstwa prof. Pawła Leszczyńskiego pod tytułem „Landsberski homo faber. Społeczne i liberalne zaangażowanie Maxa Bahra na tle jego czasów - ze szczególnym uwzględnieniem Republiki Weimarskiej”. Wnikliwe komentarze wyjaśniające przede wszystkim zdarzenia i odniesienia przygotowali prof. Zbigniew Bujkiewicz z Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz dr Falco Neininger z Archiwum Państwowego w Poczdamie. Niemiecki tekst przetłumaczyła na język polski dr Małgorzata Czabańska-Rosada.
Rozmaite tematy podejmował Max Bahr w swoich wspomnieniach od młodzieńczych podróży po świecie aż po liberalne koncepcje ustrojowe dla nowego niemieckiego państwa, które poszukiwało swojego oblicza po klęsce 1918 r.
Dla nas najciekawsze jest dziedzictwo, które Max Bahr pozostawił w Gorzowie, dlatego ciąg dalszy tej opowieści poświęcę wyłącznie jego pomysłom zrealizowanym tutaj.
*
Max Bahr był jednym z najważniejszych landsberskich przemysłowców, niezwykle odważnym, przedsiębiorczym, ale przede wszystkim otwartym na potrzeby pracowników jego fabryki, a także wszystkich mieszkańców jego miasta - Landsbergu.
*
Urodził się 28 października 1848 r. Rozpoczynał od przejętego od ojca sklepu, potem uruchomił wielką szwalnię worków, a zakończył życie jako właściciel największej w Niemczech wytwórni worków z juty. Na początku XX wieku rozmaite worki były potrzebna na każdym kroku, a juta w opakowaniach pełniła funkcję taką, jaką dziś plastik. Zapotrzebowanie było ogromne. Do obróbki juty i wytwarzania tkanin na worki Max Bahr wybudował na Zawarciu nowoczesną fabrykę (start w 1904 r.), w której w polskich czasach mieściły się Zakłady Przemysłu Jedwabniczego ,,Silwana".
*
Bardzo dbał o swoich pracowników. Stworzył system wybieranych w tajnym głosowaniu przedstawicieli oddziałów, czyli radę robotniczą, która pomagała rozwiązywać problemy załogi. Dopiero 15 lat później, w 1920 r. niemiecki parlament ustawą zobowiązał wszystkich właścicieli do tworzenia takich rad.
*
Priorytetem dla Maxa Bahra było budownictwo mieszkań dla pracowników. Przekonał światłych obywateli miasta do utworzenia stowarzyszenia budowlanego. W 1889 r. powstały pierwsze cztery budynki przy obecnej ulicy Kosynierów Gdyńskich. W każdym były cztery mieszkania po dwa pokoje z kuchnią. Te budynki nie były otynkowane, ubikacje znajdowały się na zewnątrz, ale każda rodzina miała do dyspozycji niewielki ogródek, gdzie mogła hodować warzywa i ziemniaki. Zasadę: ogródek dla każdej rodziny Max Bahr przestrzegał do końca, nawet gdy znacznie wzrosła ilość budowanych domów i gdy trudno było wygospodarować odpowiednie tereny.
Następne budynki, dwu- lub trzypiętrowe wznoszono na Zawarciu, w sąsiedztwie fabryki, przy dzisiejszych ulicach Śląskiej, Waryńskiego, Jasnej, Fabrycznej. Od 1889 do 1925 r. łącznie powstało 1000 mieszkań. Wszystkie domy budowane na Zawarciu były podpiwniczone, miały bieżącą wodę, kanalizację, WC i centralne ogrzewanie.
*
W zakładach Maxa Bahra pracowały głównie kobiety. Nie przysługiwał im - jak obecnie - roczny urlop macierzyński, wtedy wracało się do pracy jak najszybciej. W lipcu 1907 r., już w trzecim roku funkcjonowania fabryki, otwarto ochronkę dla dzieci poniżej trzeciego roku życia. Specjalnie w tym celu zbudowano wolno stojący budynek według projektu cenionego architekta Fritza Crzellitzera (projektanta również łaźni i Domu Społecznego). Ten - mówiąc dzisiejszym językiem - żłobek, wtedy nazywany ochronką otoczony był ogrodem kwiatowym i warzywnym, z wydzielonym placem zabaw oraz piaskownicą. Wszystkie pomieszczenia zostały funkcjonalnie zaprojektowanie. Podziw budził system zrzucania specjalnymi rurami brudnej bielizny do pralni w piwnicy, zaś po wypraniu w maszynie i odwirowaniu czysta bielizna przesyłana była oddzielną windą do suszarni na poddaszu.
Dziećmi opiekowały się pielęgniarki i osoby przyuczone do tego zawodu. Ochronka czynna była od godziny szóstej rano do szóstej wieczorem. Kobiety, które karmiły swoje dziecko piersią, mogły cztery razy w ciągu dnia wyjść z fabryki, aby nakarmić dziecko. Przygotowano specjalny harmonogram godzin karmienia, aby zachować zasady higieny. Każde małe dziecko było codziennie kąpane i przebierane w należącą do placówki bieliznę i odzież oznaczoną jego numerem, aby zawsze korzystało ze swojej. Podobnie miało do dyspozycji swoje, bo z tym samym numerem, naczynia. Co najmniej dwa razy w tygodniu ochronkę wizytował lekarz, który badał dzieci, a także określał jadłospis. Dzieci poniżej trzeciego roku życia, które nie były karmione przez matki, otrzymują na noc i niedzielę odpowiednią ilość sterylizowanego mleka, by uniknąć zmiany pożywienia. Dzieci słabe lub źle odżywione otrzymywały specjalne środki wzmacniające oraz kąpiele solankowe.
Rodzice płacili za pobyt dziecka, ale zasadnicze koszty ponosiła firma. W 1910 r. za jeden dzień pobytu dziecka w ochronce rodzina płaciła 19 fenigów, a firma dopłacała 37. Podobne wartości dla 1919 r. to 16 fenigów opłaty rodziców i 2,05 marki dopłaty.
W sprawozdaniu za rok 1912 podpisanym przez Maxa i Margarete Bahrów czytamy: ,,Nawet jeśli oceni się koszty i dopłaty dla dzieci jako dość wysokie, to ponoszone w ten sposób ofiary uznać należy za uzasadnione, bowiem przemysł nie powinien uchylać się od obowiązku łagodzenia w miarę swoich sił szkód związanych z jego rozwojem, szczególnie jeśli chodzi i zdrowie i siły dzieci".
*
Gorzów zawdzięcza Maxowi Bahrowi także łaźnię, Dom Społeczny, którego pozostała po spaleniu część teraz służy technikom mechanicznemu i elektrycznemu, także pałac biskupów, w którym mieszkał.
*
Max Bahr cieszył się powszechnym szacunkiem w mieście. Gazeta ,,Landberger General Anzeiger" opisała, jak mieszkańcy uczcili jego 80 urodziny:
,,25 października 1928 r. o 19.45 spod Dębu Bahra przy Buttersteig (Towarowej) wyruszył imponujący pochód z pochodniami. Za orkiestrą maszerowała załoga firmy Maxa Bahra. W zapadających ciemnościach wieczoru pochód oglądany z mostu na Warcie, stanowił niezapomniane widowisko.
Potem przemaszerowano przez Brückenstrasse (Mostową), rynek, Richtstrasse (Sikorskiego), Neustadt (Chrobrego), Bergstrasse (Drzymały), gdzie przyłączyły sie do niego zorganizowane grupy Męskiego Towarzystwa Gimnastycznego z własną orkiestrą. W towarzystwie tłumu ludzi, który mimo ogromnego tłoku sprawnie poruszał się naprzód, uczestnicy pochodu przemaszerowali na Böhmestrasse (30 Stycznia), gdzie przed domem Maxa Bahra szerokim łukiem utworzyli półkole. W dużym środkowym oknie na parterze stanął Max Bahr wraz z małżonką w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Sportowcy wznieśli potężny okrzyk: ,,Naszemu druhowi, Maxowi Bahrowi z okazji jego 80 urodzin, trzykrotnie: Gut Heil. Uroczyście zabrzmiała muzyka wdzierając się w cichą noc".
*
Gdy w Gorzowie zamieszkali Polacy, pamięć o Maxu Bahrze przycichła, choć wiele rodzin mieszka w wybudowanych przez niego domach, choć wszyscy chętnie korzystali z wybudowanej przez niego łaźni, a „Silwana”, która została zlokalizowana w jego fabryce juty, była jedną z najważniejszych fabryk powojennego Gorzowa.
Dobrze, że pamięć tego światłego i oddanego swemu miastu człowieka jest przywracana. I że dzięki jego wspomnieniom możemy dowiedzieć się więcej nie tylko o naszym mieście, ale także o problemach Niemiec ustrojowo przekształcających się po zakończeniu I wojny światowej.
***
Max Bahr „Społecznik, polityk i przedsiębiorca. Wspomnienia z lat 1948-1926”, tłum. Małgorzata Czabańska-Rosada, wyd. Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta, s. 296.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.