2024-10-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Utarło się myśleć, że Polska to homogeniczny kraj – jeden język, jedna nacja, jedna religia. Ale przecież tak absolutnie nigdy nie było i nadal, na szczęście, nie jest.
Polacy, a w tym i mieszkańcy najpiękniejszego w galaktyce, ale i generalnie w przestrzeni kosmicznej miasta, są postrzegani i tak o sobie lubią myśleć – że jeden naród, jedna religia, jeden kościół, jeden obyczaj. W rzeczywistości tak nie jest. I na szczęście. Bo w różności, wpływach granicznych, w różności poglądów, w inności kulturowej jest sens.
Dziś Dzień Reformacji – w kilku landach niemieckich: Brandenburgia, Meklemburgia-Pomorze Przednie, Saksonia, Saksonia-Anhalt oraz Turyngia to dzień wolny od pracy. Święto ewangelików. To dzień ustanowiony na pamięć gestu doktora Marcina Lutra, który tego dnia, 31 października roku pańskiego 1517 na drzwiach kościoła zamkowego przybił swoich 95 tez. Chyba sam nie przypuszczał, co się za chwilę wydarzy i jak ten gest odbije się na dziejach Europy.
Na wykład albo opowieść o tym, co się potem stało, odsyłam do wielkiej biblioteki, bo historia Reformacji ją ma. Albo do spotkania ze mną i Robertem Piotrowskim, jeśli kiedyś się zgodzi, a Monika Kowalska miłosiernie udzieli nam miejsca.
W każdym razie – gest doktora Marcina Lutra na trwałe zmienił mapę Europy i nie tylko Europy. I znów – trzeba by dużo, ale każdy może sobie doczytać sam. Choćby amisze.
Dla nas w tym najpiękniejszym mieście ever ważne jest, żeby wiedzieć i pamiętać, że ewangelicy żyją wśród nas. Mają swój kościół, po prawdzie skromną kaplicę. I oni dziś świętują Dzień Reformacji. Nawet jak wśród nich ktoś się z kościołem nie identyfikuje, to jednak ma w pamięci, że to taka data. Były generalnie dwie, jeśli chodzi o podział – schizma wschodnia – też mamy w mieście wyznawców Kościoła wschodniego, tu też podziały i właśnie schizma Lutra. Dla mnie chyba ważniejsza, bo przyniosła wymierne kulturowe, ekonomiczne i społeczne zmiany.
Kochani znajomi ewangelicy, szczęśliwego Dnia Reformacji. Szczęśliwego świętowania. Ja bywam w Wittenberdze. Bo jakoś muszę. Gapię się na Kościół Zamkowy ze słynnymi drzwiami, idę na podworzec Cranachów, idę do Leucorei, witam się Katariną von Bora – żoną Marcina Lutra, muszę popatrzeć na dom Filipa Melanchtona, muszę podejść do rzeźbki Johannesa Bugenhagena. Wchodzę do kościoła miejskiego – patrzę na ambonę, z której kazał Luter. Gapię się na Cranachów malarską kronikę przewrotu Lutra. Idę do Jego dębu. Tak mam. No co zrobić. A przy okazji zawsze zatrzymuję się przy tablicy dedykowanej wittenberskim Żydom.
Ostatnio zawiozłam tam znajomych w ramach projektu Wycieczki poza szlakiem. Nikt z nich nie przypuszczał, że Wittenberga – serce i absolutne centrum Luterskiego świata jest takie piękne.
Na zasadzie repryzy powtórzę, kochani znajomi, ewangelicy – dobrego Dnia Reformacji. I jak dobrze, że jesteście. Bo tylko w miksie kulturowym, tylko w miksie pogranicznym jest to coś, co jest warte uwagi. I tylko to coś powoduje, że świat, kultura i nie tylko, idzie do przodu.
Szczęśliwego święta.
Renata Ochwat
Utarło się myśleć, że Polska to homogeniczny kraj – jeden język, jedna nacja, jedna religia. Ale przecież tak absolutnie nigdy nie było i nadal, na szczęście, nie jest.