2024-08-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No tak, nie ma jak doszczętnie zniszczyć najbardziej klimatyczną uliczkę w mieście. Posadzić zieleń i patrzeć jak umiera.
Kto jest mistrzem takiego działania? Oczywiście gorzowski magistrat. Jestem absolutnie pewna, że za chwilę rzecznik magistratu napisze kolejną epistołę, jak to Ochwat się uwzięła i pisze nieprawdopodobne historie z gatunku horror fiction na biednych i oddanych sprawie miasta urzędników.
Jednak tym razem, jak zresztą i poprzednimi nie jest to horror fiction, a rzeczywistość. Zniszczona klimatyczna uliczka Wełniany Rynek została zamieniona w nie bardzo widomo co. Rośliny, drzewka, dokładnie głogi, miały uprzyjemniać i upiększać to coś. Część zdążyła uschnąć, kolejne są bliskie tego. A wysoka rangą urzędniczka mówi, że no cóż, uschły, będą wymienione, jesienią będą, bo teraz jest za ciepło. Bez słowa refleksji, bez jakiegokolwiek przepraszam. A zresztą, czego ja się spodziewam po ludziach, którym się to okropieństwo podoba? Refleksji nad zielenią? Nad jakimiś tam drzewami? Były, uschły, pojawią się nowe. O cóż szaty rozdzierać, to tylko jakieś drzewka.
Nie chce mnie się więcej pisać o ludziach, którzy choć jeżdżą za granicę, oglądają dobre wzory, to jednak z uporem maniaka twierdzą, że betonoza gorzowska, wykładanie całego miasta płytami i kamieniami, gdzieniegdzie tylko asfaltem jest najpiękniejsze, najśliczniejsze i generalnie durni mieszkańcy tego nie potrafią docenić.
A ci durni mieszkańcy od długiego już czasu mówią – dość zmian, dość niszczenia, dość bezrefleksyjnego podejścia do zieleni, do nas. Ale jak wiadomo, ostateczną rację zawsze mają i tak urzędnicy na obcasach. Tylko przypominam, karma wraca. Zwłaszcza zło uczynione komuś lub czemuś żywemu. Karma wraca.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 101 lat od chwili, gdy w Landsbergu poświęcony został Preußenplatz, pierwsze w mieście klubowe boisko piłkarskie, zbudowane dla potrzeb S.C. „Preußen” przy obecnej ul. Kobylogórskiej, na placu nabytym od restauratora Lubego; założony w 1913 r. klub „Preußen”, czyli „Prusy”. Stał się największą drużyną piłkarską miasta; lokalizacja boiska dziś nieznana.
Dzwonki w necie, śnieg też w necie, ale kalendarz pokazuje – święta, święta. No co zrobić, albo się poddać, albo uciec.