2024-05-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kiedy zaczynał się remont chodnika tuż pod moim domem, byłam przerażona. Jednak efekt końcowy paskudny nie jest.
Można? Można. Jak najbardziej można. Ale to malusi kawałek, żadnej wyszukanej myśli urbanistycznej tutaj nie było trzeba. No i proszę, nikt nic nie kombinował, nie wymyślał, nie popisywał się brakiem obycia z miejską architektura w starym zasobie i wyszło całkiem nieźle. Nawet znalazło się miejsce na dosadzenie drzew. I powstała całkiem niezła jakość, nawet nie tylko w kontekście tego mocno już popsutego miasta, jakim stał się Gorzów, ale ogólnie.
Jednym słowem, potwierdza się moje myślenie o urzędnikach na obcasach. Najlepiej im wychodzi właśnie zarządzanie takimi malusimi kawałkami, bo jak już coś większego się dzieje, to za każdym razem jest to psucie dobrego. I nikt, absolutnie nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. I jak Kato Starszy powtórzę, za to, co uczyniono w ulicy Wełniany Rynek karnie powinien odpowiadać ten, kto ten straszliwy projekt zaakceptował i dopuścił do tego spustoszenia. I co więcej, coraz więcej mieszkańców podziela moje zdanie.
A teraz z drugiego kątka. Świętujemy 20-lecie wstąpienia do Unii Europejskiej. Znaczy, ja na pewno świętuję. Oglądam sobie różnego rodzaju programy poświęcone Unii, przeglądam swoje zdjęcia z podróży po krajach Unii, staram się unikać korków na granicy z Niemcami, jednym słowem, jestem szczęśliwa, że w Unii mogę żyć. Każdy, kto pamięta poprzedni system, docenia to, co teraz mamy.
I niech tak zostanie.
Renata Ochwat
Ps. Mija 65 lat od chwili, gdy pod hasłem „Byliśmy tu, jesteśmy i będziemy” w Santoku odbyła się manifestacja polskości, w czasie której wystąpiły zespoły artystyczne z Gorzowa i Łowicza. W Santoku jak najbardziej te słowa pasowały. Bo w Gorzowie/Landsbergu nijak by się miały do tego, co tu zawsze było.
Malutkie miasteczko, mało kto tam zagląda, bo niby nie ma po co, ale jak już tam się wdepnie, to… No właśnie.