2024-04-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Okazuje się, że mimo chuligańskich działań, są w mieście ludzie, którzy lubią rzeźby. Właśnie się o tym przekonałam.
Onegdaj szłam sobie w deszczu do domu i się gapiłam na kałuże. I nagle oko moje złowiło coś innego niż zwykle. A mianowicie na sztaludze mistrza Jana Korcza, co to wieczny Gorzów maluje, leżały kwiatki. Ktoś je Korczowi położył, żeby mu było ładniej. Innego dnia widziałam, jak pewna babcia strofuje wnuczka, takiego małego pędraka, żeby nie właził Korczowi na głowę, bo to jest rzeźba i trzeba o nią dbać.
A ostatnio ktoś podarował kiść bzu Nelly, która siedzi na ławeczce i upiększa to absolutnie niepiękne centrum. Pomyślałam sobie, że to jednak ładne gesty.
I jak się to zestawi z nieustannym niszczeniem fajerek Szymona Giętego, kradzieżą niemal wszystkiego, co się da ukraść, to zwyczajnie jest nadzieja, że może jednak nie do końca z nami jest źle. Może jednak w końcu trafi do tych pustych, niektórych głów, że miasto to jednak wspólna jakość i wszyscy jesteśmy jej właścicielami. Jak my o nie nie zadbamy, to na pewno nie zrobię tego inni, dla przykładu urzędnicy o nielitościwych oczach.
Jednym słowem jest nadzieja, że może drobnymi kroczkami coś się uda. Ja mocno w to wierzę.
Renata Ochwat
Ps. Mija 230 lat od chwili, gdy Friedrich Ernst Daniel Schleiermacher (1768-1834), słynny teolog i filozof protestancki wygłosił inauguracyjne kazanie wielkopiątkowe w Kościele Zgody. Schleiermacher przebywał w mieście do 1796 r. I uważam, że też powinien mieć swoje miejsce pamięci w tym mieście.
Dzwonki w necie, śnieg też w necie, ale kalendarz pokazuje – święta, święta. No co zrobić, albo się poddać, albo uciec.