2019-12-01 15:50:14, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Jestem dość powściągliwy w pochwałach naszych gorzowskich rajców, jednak tym razem podjęli oni (jednogłośnie!!!) uchwałę zasługującą na najwyższe wyrazy uznania. Wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych poza lokalami gastronomicznymi należy ocenić bardzo pozytywnie. Oczywiście natychmiast pojawiły się głosy przewidujące powrót instytucji „babek”, u których w czasach słusznie minionych mocno spragnieni zawsze mogli liczyć na to, że jakaś flaszka się znajdzie. Pojawili się także dowcipnisie, którzy porównali nasze miasto do Stanów z czasów powszechnej prohibicji wieszcząc, że nieuniknione jest pojawienie się jakiegoś rodzimego Ala Capone. Można naturalnie robić sobie różne „śmichy – chichy”, ale sprawa nadużywania alkoholu wymaga jednak poważnego potraktowania, tak jak to zrobili nasi radni. Jednak uchwała, o której mówię, spełni swoją rolę w walce z alkoholizmem tylko wtedy jeżeli w ślad za nią pojawią się kolejne działania o charakterze systemowym, racjonalne i głęboko przemyślane. Jeśli tak się nie stanie to rzeczywiście okaże się mało znaczącym półśrodkiem nie przynoszącym oczekiwanych rezultatów.
Historia walk z alkoholizmem pełna jest opisów klęsk, jak choćby wspomniana prohibicja w Ameryce, „suchyj zakon” Gorbaczowa w schyłkowym okresie Związku Radzieckiego, czy nawet osławiona godzina 13.00 za czasów PRL. Te przykłady pokazują, że te wojny miały charakter walki z wiatrakami przede wszystkim dlatego, że wojowano ze skutkami, a nie z przyczynami.
Programów walki z alkoholizmem natworzono dziesiątki, powoływano wiele organów i instytucji, których jedynym celem i przeznaczeniem była troska o trzeźwość Polaków, tyle tylko, że niewiele z tego wynikało.
W mieście działa komisja, mówiąc popularnie, antyalkoholowa, członkowie w niej zasiadający nawet dostają, zdaje się z tego tytułu, jakieś wynagrodzenie i także nie wiemy zbyt wiele o jej sukcesach. Mam wrażenie, że jej aktywność ogranicza się do podziału pieniędzy tzw. kapslowego, czy korkowego, dla różnych fundacji i stowarzyszeń.
Państwo ustanawiając monopol spirytusowy traktuje tę gałąź gospodarki jak swoistą dojną krowę potrzebną do łatania dziur w budżecie, co pokazuje ostatnia decyzja o podniesieniu akcyzy na alkohol. Proceder ten trwa od lat, niezależnie od systemów ustrojowych i politycznych, bo nikomu nie przeszkadza to, że te pieniądze znaczone są nieszczęściami rodzin alkoholików i dramatami osób uzależnionych.
Pewnie, że w ostatnich latach zmieniła się znacznie „kultura spożywania” alkoholu, pije się więcej piwa i wina, zamiast mocnych alkoholi, ale efekt końcowy zawsze pozostaje niezmienny. Piszę o tym z pozycji człowieka, który już trochę przeżył, także sporo wypił i mogę wiele o problemie powiedzieć z pozycji człowieka mającego swoje doświadczenia i obserwacje, z rozmaitych układów rodzinnych i koleżeńskich.
Wszystko to co dotąd napisałem prowadzi do wyrażenia nadziei, że nasi radni nie ograniczą się do zamknięcia nocnych punktów sprzedaży alkoholu, że nie wpadną w samozadowolenie uznając, że sprawa została skutecznie załatwiona. Za czas jakiś niezbędne będzie przeprowadzenie skutków i efektów tej uchwały, a także opracowanie długofalowego programu działania w rozwiązywaniu problemów alkoholowych.