2012-07-04, Prosto z miasta
Sporą sensacją była wiadomość, że kapitan Jerzy Hopfer wraz ze swoją jednoosobową załogą schodzą definitywnie z Kuny.
Stało się to zaraz po tym, jak Stowarzyszenie Wodniaków Gorzowskich „Kuna” postanowiło się rozwiązać i przekazać statek Stowarzyszeniu „Gorzów Przystań”. Zaskoczenie było tym większe, że przecież zasługi kapitana Hopfera dla Kuny i gorzowskich wodniaków są ogromne i nikt nigdy ich nie kwestionował. I nie kwestionuje nawet teraz, kiedy doszło do swoistego konfliktu interesów, który skończył się takim właśnie finałem.
Stowarzyszenie „Kuna” powstało w 2000 roku a jego podstawowym celem była odbudowa i eksploatacja rzecznego lodołamacza o tej samej nazwie. Ponadto stowarzyszenie miało zajmować się także innym sprawami, w tym gorzowskim portem. Jerzy Hopfer najpierw jako prezes, następnie członek stowarzyszenia i kapitan statku skoncentrował się jednak głownie na Kunie i to tego stopnia, że Kuna to była on, a on to była Kuna. Tak przynajmniej wynika z różnych wypowiedzi gorzowskich wodniaków. Niektórzy określają nawet dosadnie, że na swój sposób zawłaszczył statek, który był i jest przecież wspólną własnością stowarzyszenia. Z jednej strony miał pretensje do kolegów, że się nie angażują w sprawy Kuny, z drugiej robił wiele, być ich do tego zniechęcić. I właściwie mu się to udało, bo większość była przeciwko takiemu zarządzaniu Kuną, jakie on praktykował.
- Od dłuższego czasu – mówi Jakub Derech Krzycki, członek obu stowarzyszeń – atmosfera w stowarzyszeniu Kuna – była zła. Członkowie narzekali, że kapitan niechętnie dopuszcza kogokolwiek do Kuny, nie stwarza innym możliwości zdobywania kwalifikacji i uprawień potrzebnych do prowadzenia statku. Często nawet nie bardzo wiedzieliśmy co się dzieje ze statkiem, gdzie pływa, kiedy będzie w porcie czy przy nabrzeżu. Były pretensje, że częściej bawi w Szczecinie niż Gorzowie, że za mało jest propozycji dla mieszkańców naszego miasta. Wielu kolegów mówiło, ze są ignorowani, niepotrzebni. Doszło do tego, że wielu z nas się zniechęciło do działania, niektórzy rezygnowali, chcieli już odejść i dlatego musieliśmy działać, by nie stracić statku. Gdyby bowiem doszło do upadku stowarzyszenia, kiedy byłoby mniej niż 15 członków, co było bliskie, władze nad statkiem przejąłby sąd i to on decydowałby o jego dalszych losach.
- Skąd się wzięło Stowarzyszenie „Gorzów Przystań” ?
- Powstało znacznie wcześniej, kiedy przymierzaliśmy się do realizacji projektu „Łączą nas rzeki” i zabiegaliśmy o środki unijne na modernizacje gorzowskiego portu. To stowarzyszenie ma znacznie szerszy zakres działania i było poniekąd odpowiedzią ludzi niezadowolonych z polityki kapitana Hopfera, który ograniczał obszar działania stowarzyszenia „Kuna” do statku Kuna. Są w nim ludzie, gorzowianie, na których najbardziej nam zależy, a którzy znają się na rzeczy, na wodzie, remontach statków, mają własne jednostki pływające. A port jest nam równie potrzebny jak statek, który dzięki tej inicjatywie udało się szczęśliwie uratować dla Gorzowa.
- Kto teraz będzie pływał Kuną?
- Właśnie szukamy odpowiednich osób i znajdujemy, nawet tu w Gorzowie są ludzie z uprawnieniami, ale potrzebują jeszcze stażu na Odrze, który odbędą po okiem umówionego już kapitana innego statku. Kuna będzie wiec nadal pływać i cieszyć gorzowian. Szkoda, że tak wyszło, ale nie ma ludzi niezastąpionych.
Mimo wszystko, Kuna bez kapitana Jerzego Hopfera nie będzie już tym samym statkiem. Wielka szkoda, że ten zasłużony kapitan zszedł z pokładu tego wysłużonego lodołamacza jako pierwszy.
Jan Delijewski
Opłata za odbiór śmieci ma być rozliczana nie według ilości osób, które mieszkają w danym lokalu, a według zużycia wody. Może tak się stać od 2026 roku, o ile radni zgodzą się na takie rozwiązanie.